niedziela, 19 maja 2013

001 Rozdział: Zamyślony chłopiec



Mały, siedmioletni chłopiec właśnie miał kłaść się spać. Jednak słysząc krzyki swoich rodziców nie mógł, ani na sekundkę, zamknąć oczu. Ktoś wbiegł po schodach i stanął pod drzwiami jego pokoju. Wystraszony schował twarz pod kołdrę. Podłoga zaskrzypiała, a do jego nozdrzy dotarł okropny zapach. To na pewno nie był jego ojciec.
– Zostaw go Greyback – usłyszał zachrypnięty głos swojego ojca. Mężczyzna stojący przy jego łóżku zaśmiał się szyderczo. Chłopczyk zacisnął mocniej powieki. Ktoś zerwał z niego kołdrę i bariera pękła. W kącikach jego oczu pojawiły się łzy. Ohydna twarz napastnika zbliżyła się do niego. Tłuste, brązowe włosy okalały twarz nieznajomego mężczyzny.  W jednej sekundzie napastnik zaatakował, a mały chłopczyk wrzasnął. Poczuł okropny ból w okolicach ramienia.
– Nie! – krzyknęła kobieta i zalała się łzami.  Jednak ani ona, ani jej mąż nic nie zrobili. Patrzyli tylko, jak na policzku ich syna powstaje nowa rana, a miejsce ugryzienia obficie krwawi.

* * *

Młody brunet zamyślony wpatrywał się w swoje dłonie.  Miał wrażenie, że cały świat jest przeciwko niemu. Mimo, że przyjaciele wspierali go jak tylko mogli on czuł się samotny. Sam ze swoją tajemnicą, którą skrywał przez tyle lat. Remus Lupin nigdy nie użalał się nad swoim losem. Mimo tego jak bardzo został skrzywdzony wiedział, że zawsze może być gorzej. Brzemię które nosił na swoich plecach często go męczyło. Nie tylko fizycznie, ale również psychicznie.
Miodowe oczy chłopca przyzwyczaiły się już do ciemności. Przeczesał dłonią swoje krótkie włosy i podrapał się po lekkim zaroście. Spojrzał na swoje odbicie, który wymalowało się na szybie. Dorósł. Tak można było go określić. Jego twarz po pięciu latach nauki  nabrała stanowczych i męskich rysów. Blizna ciągnąca się przez policzek szesnastolatka lekko wyblakła, jednak wciąż była bardzo dobrze widoczna. Zmęczone oczy zaczęły się lekko przymykać. Remus przetarł je więc kościstymi palcami.
–  Remus? – usłyszał zachrypnięty głos swojego przyjaciela. Odwrócił głowę w jego stronę.
– Nie, Merlin. – odszepnął mu, a Syriusz zaśmiał się i z powrotem opadł na poduszki. Już po kilku sekundach dało się usłyszeć jego ciche chrapanie.
Remus westchnął cicho i uśmiechnął się lekko. Zastanawiał się, jak musi wyglądać życie z perspektywy jego przyjaciół. Kiedy śpią całą noc, jedzą bardzo dużo, urządzają szalone imprezy i bawią się. Czasami w jego sercu pojawiała zazdrość, której w żaden sposób nie mógł wyrzucić.
Rozglądnął się po pokoju w którym mieszkał już tyle lat. Mimo egipskich ciemności doskonale mógł zobaczyć każdy szczegół tego pomieszczenia. Pięć identycznych łóżek już na pierwszym roku zostało przesuniętych pod ścianę. Chłopcom bowiem nie podobał się poprzedni układ. Pięć małych szafek nocnych towarzyszyło łóżkom w podpieraniu ściany. Jedna duża szafa została odsunięta na bok, zaraz przy drzwiach. Często zostawała przesunięta o ten metr, by powstrzymać nieproszonych gości przed wtargnięciem do pokoju. Naprzeciwko łóżek znajdowały się dwa okna w stylu gotyckim.  Oraz jedno drewniane biurko na którym brunet właśnie siedział. Po całym pokoju porozrzucane były różne rzeczy. Ubrania, jedzenie i wiele innych dziwactw. Pod łóżkiem każdego z chłopców znajdował się kufer z resztą ubrań i prywatnych przedmiotów. Tylko przy łóżku Remusa ubrania wciąż był poukładane.
Remus Lupin nie był pedantycznym chłopczykiem, który nos trzymał w książkach. Co prawda lubił się uczyć i spędzał na czytaniu wiele czasu, jednak traktował to jak hobby. Razem ze swoimi przyjaciółmi często wymyślał nowe kawały i to on miał ich na swoim koncie najwięcej. Jednak kiedy chłopcy wcielali pomysły w życie on tylko się przyglądał. Nie chodziło tu o to, że boi się odpowiedzialności. Po prostu nie bawiło go ciągłe znęcanie się nad Severusem Snapem.
Czemu akurat nad nim? Otóż wszystko zaczęło się rok temu. Severus jako najlepszy przyjaciel Lily spędzał z jej przyjaciółmi sporo czasu. Tylko James i Syriusz nigdy go nie lubili. Wyrządzali mu małe żarciki takie jak podpalenie końcówki szaty. Lily zawsze go broniła, jednak czasy się zmieniły. Dokładnie przed rozpoczęciem piątej klasy Snape potwornie obraził Lily. Wyzwał ją od szlam i innych świństw. I to właśnie od tamtego zdarzenia wszyscy przyjaciele Evans nie dają mu spokoju, a sama Lily unika go jak ognia.

* * *

Remus otworzył oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu.  Szybko zdał sobie sprawę z tego, że przysnął. Leżał na biurku, a jego głowa zwisała swobodnie, powodując mdłości. Powrócił do pozycji siedzącej i spojrzał na dwójkę śmiejących się przyjaciół. Mimowolnie na jego usta również wkradł się uśmiech.
– Czyżby Lupin lunatykował? – zaśmiał się James, a Remus chwycił leżące obok niego bokserki i rzucił nimi prosto w twarz przyjaciela. Temu uśmiech natychmiast zszedł z twarzy, a zamiast niego pojawił się grymas.
– To na pewno Syriusza – szepnął i zniesmaczony ściągnął brudną bieliznę z twarzy.
– Czemu moje? – zapytał oburzony Syriusz i uniósł lekko głowę, by wyglądać groźniej choć na niewiele mu się to zdało.
– Poznaje po zapachu – po tych słowach Remus zaśmiał się cicho i zeskoczył z biurka. Minął kłócących się przyjaciół i wszedł do łazienki. Zdążył już przyzwyczaić się do poranków w stylu Huncwotów.
Doprowadzenie się do stanu czystości nie trwało długo. Po dziesięciu minutach był już gotowy do wyjścia. Nie czekając na Jamesa, Syriusza i Petera zszedł do pokoju wspólnego. Wiedział, że jego przyjaciele potrzebują stanowczo więcej czasu. Muszą przecież jeszcze nałożyć tony żelu na włosy, by potem go zmyć, stwierdzając, że fryzura była zła.
– Cześć Remusie – jego rozmyślania przerwał nieśmiały, ale jednocześnie głośny głos. Tak dobrze mu znany. Podniósł wzrok, który spoczął na chudej brunetce. Przyglądała mu się z zaciekawieniem. Jak zwykle włosy miała spięte w koka, z którego pojedyncze pukle włosów, zdążyły już się wyswobodzić. Czekoladowe oczy, malinowe usta i delikatne rumieńce dodawały jej uroku. Dziewczyna może z początku wydawała się cichą, nieśmiałą myszką. Jednak kiedy działo się coś poważnego, to natychmiastowo przybywało jej odwagi. Zawsze stawała w obronie swoich przyjaciół, choć często sama się bała.
– Jak się spało? – zapytała i podeszła bliżej Lupina.
– Dobrze – skłamał. Remus uśmiechnął się i rozciągnął próbując postawić na swoim.
– Chyba jednak nie – zaśmiała się cicho, po czym zmrużyła delikatnie oczy.
– Co masz na myśli, Ann? – Lupin ponownie udał, że nie wie o co jej chodzi.
– Masz zaczerwienione oczy i wory pod nimi. Dobrze się spało, co? – zapytała z sarkazmem, po czym położyła swoją delikatną dłoń na ramieniu przyjaciela – Remusie, nie musisz mnie okłamywać. Przecież widzę. – westchnęła cicho i z dezaprobatą  pokręciła głową. Wyminęła go wyraźnie smutniejąc, a po chwili jej sylwetka zniknęła za portretem Grubej Damy.

* * *

Remus Lupin korzystał ze wspaniałej pogody spacerując błoniami. Wyjątkowo nie było z nim ani Jamesa, ani Syriusza, ani nawet Petera. Wszyscy chłopcy chcieli „uczcić” rozpoczęcie szóstej klasy, wymyślając nowe kawały. On jednak nie miał żadnych pomysłów, dlatego postanowił się przewietrzyć.
Zawiał silny wiatr, a gałęzie drzew zdawały się tańczyć do jego melodii. Remus odruchowo dotknął policzka, na którym widniała blizna. Robił tak bardzo często, jakby mając nadzieję, że ona zniknie.
– Remusie! – usłyszał wołanie, które wyrwało go z zadumy. Odwrócił się na pięcie i zobaczył rudowłosą osóbkę biegnącą w jego stronę.
– Lily, co się stało? – zapytał marszcząc brwi, kiedy rudowłosa zatrzymała się przed nim. Jej zielone oczy błądziły, nie mogąc znaleźć punktu zaczepienia. Rude włosy sterczały we wszystkie strony, a piegi były dziś wyjątkowo widoczne, na tle czerwonych jak róża policzków.
– Ann się skarżyła, że próbujesz wymigać się od prawdy – powiedziała poważnie, jednak już po chwili zachichotała cicho, a Remus uśmiechnęła się delikatnie.
– Skarżyła? – zapytał drapiąc się po głowie.
– No wiesz – zaśmiała się rudowłosa – Weszła do dormitorium oburzona i zaczęła mówić sama do siebie Śmiałyśmy się z Dorcas jak nigdy dotąd – Lily odrzuciła delikatnie włosy do tyłu i poprawiła swój czerwony płaszczyk.
– Muszę kiedyś zobaczyć to widowisko – Remus uśmiechnął się przyjaźnie.
– Jak ci minęły wakacje? – zagadnęła Lily, kiedy oboje ruszyli w stronę zamku.
Remus spuścił głowę i przełknął głośniej ślinę.
– Całkiem dobrze, a twoje? – jednak nie wyczekiwał odpowiedzi. W jego myślach stanął obraz pakującej się matki i załamanego ojca. Tak naprawdę wiedział, że kiedyś jego rodzice się rozstaną. Przecież rodzicielka, która jest mugolką, nie wytrzyma długo pod jednym dachem z wilkołakiem. Z początku wszystko było dobrze. Co pełnie ojciec pomagał Remusowi, jednak ostatnio zdarzył się incydent. Coś poszło nie tak. Musieli przeoczyć jakąś ważną rzecz. Zrobił to nieświadomie. Zrozumiał to, kiedy półnagi stanął w progu domu i zobaczył płaczącą matkę, oraz zdemolowany salon.
– Remusie? – cichy głos przebił się przez barierę wspomnień.
–Tak? Przepraszam, zamyśliłem się – powiedział lekko zachrypniętym głosem i uśmiechnął się sztucznie. Lily uniosła lekko brwi, jednak już po chwili kontynuowała opowieść o wybrykach Jamesa.

* * *



Rozdział nie zbetowany. Kochana Niezrównoważona już dostała go w swoje ręce, jednak ja nie jestem wystarczająco cierpliwa. Prolog na stronie głównej już mnie irytował, dlatego dodaje rozdział pierwszy.
Ogłaszam, że blog oficjalnie rusza, na własnych stopach, w moich butach :D Rozdziały będą pojawiały się w weekendy – co tydzień, lub dwa. To już zależy od moich weekendowych wyjazdów.
A tutaj piosenka, której słucham i słucham. Cudowna. KLIK!